wtorek, 10 września 2013

224.

Nieistnienie wcale nie oznacza ciszy i spokoju.
Jest lękiem rozsnutym bez końca poza światem.
Jest niepokojem drżącym w próżni.
Jest strachem biegnącym wciąż przed siebie.
Jest krzykiem wibrującym bez odpoczynku.
Jest bólem bez przyczyny.
Nieistnienie uwodzi.
Nazywa siebie wolnością a dotykalność klatką.
Nazywa materię ograniczeniem a siebie swobodą, ciężarem a siebie lotnością. Podsuwa przed oczy codzienny schemat świtu, południa, zmierzchu i nocy. Szydzi. Obrzydza. Obiecuje. Powtarza.
Nieistnienie rzuca do walki dywizje i armie, piątą kolumnę i zastęp agitatorów.
Przymila się i przeraża, przekupuje i wiąże obietnicą.
Maluje tęcze i zasypuje popiołem.
Rozpala ogień, topi ziemię na szkło i zamraża oddechem ptaki w locie.
Nieistnienie nie ma czasu do stracenia.
Nieistnienie z całą swą potęgą nie napełni ziarenka maku wrzuconego w wilgotną ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz