piątek, 30 grudnia 2011

138.

Jak Ty to robisz?
Podpadasz. Jesteś nieznośna w najmniej odpowiednim czasie. Buntujesz się w miłe świąteczne popołudnie. Burzysz wrażenie harmonii. Wprowadzasz zgrzytliwy kontrast w sielski obrazek rodzinnej idylli. Niweczysz udawanie.
Na Twojej twarzy, w Twoim głosie i zachowaniu, w Twoim krzyku odbijają się wszystkie skrzętnie skrywane emocje.
Nosisz na sobie brzydotę Twoich bliskich. Chętnie odwracają wzrok, szukają przyczyny w genach. Nie lubią Cię. Nie chcą widzieć siebie.
Jak Ty to robisz?

poniedziałek, 26 grudnia 2011

137.

Przytulasz się, chowasz twarz, nie patrzysz na świat.
Nie potrzebujesz. Cały świat masz w przytuleniu.
Tylko taki jest bezpieczny. Kiedy zostajesz sama, szczerzy zęby, wrzeszczy, straszy. Wtedy zaciskasz powieki i stajesz się przezroczysta.

sobota, 10 grudnia 2011

136.

Kocham Cię...
Kocham Cię, bo jesteś...
Kocham Cię, bo jesteś Tobą...
Kocham Cię, kiedy Cię widzę...
Kocham Cię, kiedy Cię dotykam...
Kocham Cię prawdziwą...
Uczę się kochać Cię schowaną...

czwartek, 8 grudnia 2011

135.

Chcesz słyszeć "Kocham Cię" - codziennie, co godzinę, co chwilę, cały czas...
Za każde "nie", za każde milczenie, odwrócony wzrok, za każde "idź do siebie"...
Łapiesz te słowa jakby bezwiednie, bawisz się nimi, śmiejesz, czasem udajesz, że nie zauważyłaś... Chcesz, żeby były wokół, jak powietrze, żebyś mogła nimi oddychać...
Kochane maleństwo.

wtorek, 22 listopada 2011

134.

Tak trudno Ci uwierzyć, że czułość jest prawdą. Wykręcasz się, unikasz, uciekasz. Nie zauważasz. Nie słyszysz.
Potem szukasz czekolady, ciasteczek, budyniu kakaowego. One na pewno są.

poniedziałek, 21 listopada 2011

133.

Boisz się. Mała dziewczynka na środku pokoju. Paskudne tapety i ostre światło słońca. Boli Cię głowa i jakoś Ci dziwnie nieprzyjemnie. Nie wiesz, że to lęk i pustka.
Przygarniam Cię mocno, chowam przed tym światłem, przed cieniami w kątach, przed obrzydliwą tapetą i buraczkowym dywanem. Kołyszę.
Przytulasz się. Trochę lepiej. Nie wiesz jeszcze, że to się nazywa bezpieczeństwo. Mówię do Ciebie, cichutko, żebyś słyszała tylko Ty. Całuję uszko. Nie wiesz, że to się nazywa miłość. Zasypiasz.

wtorek, 1 listopada 2011

132.

Znikasz. Milczysz. Uciekasz. Reagujesz złością na dotyk, spojrzenie.
Zatapia Cię smutek lub rozrywa wściekłość.
Nie wiem, co zrobić.
Mam nadzieję, że instynkt życia w Tobie okaże się silniejszy.

niedziela, 30 października 2011

131.

Dotykam delikatnie Twoich włosów, ale nie reagujesz. Masz otwarte oczy ale nie patrzysz. Śpiewam Ci cichutko, może chociaż usłyszysz. Pozwalasz się podnieść, przytulić, ale pozostajesz bierna, kukiełka bez życia. Kołyszę Cię. Mija godzina, potem dwie. Mija dzień. Zasypiasz. Może...

130.

Podnoszę Cię, odrętwiałą i bezwładną ze smutku.
Wydajesz się przezroczysta a jesteś taka ciężka.

czwartek, 27 października 2011

129.

Patrzysz gdzieś daleko takim smutnym wzrokiem. Zbyt rozczarowana, żeby się wściec, żeby walczyć. Zastygasz. Stajesz się przezroczysta. Szklana.
Przytulam Cię, ale jesteś nieobecna. Boję się, że nieopatrznie stłukę cienką skorupkę.
Przytulam Cię. Smutek przepływa swobodnie. Jest ogromny. Gęsty.
Niech płynie.

środa, 26 października 2011

128.

Patrzysz na mnie takimi smutnymi oczami. Czekasz.
Nie wiem, jak Ci powiedzieć, że na tęsknotę nie ma lekarstwa w dorosłym świecie.
Nie uwierzyłabyś.
Przytulasz się. Blisko. Szukasz mnie.
Znajdziesz. Tęsknota zwinie się w ciepły kłębek, jak mruczący kot. Zabarwi się kolorowo, jak jesienne liście. Zarysuje piękny wzór, jak nagie gałęzie na pochmurnym niebie.

niedziela, 23 października 2011

127.

Wiążę Cię w ciasny gorset, krępuję, knebluję. Boję się.
Nie oglądasz się na moje lęki, na moje nawyki.
Gdybym Ci pozwoliła, wybuchłabyś uczuciami.
To takie niewłaściwe. Niebezpieczne. Demaskujące. Niepotrzebne.
Przecież ja wiem - jedyne, co dziecko może dać naprawdę, to święty spokój.
Wtłaczam Cię uparcie w mój własny gorset.
W nocy płaczę. Z żalu za każdym zmrożonym uśmiechem, za zlekceważonym dziecinnym "kocham Cię".
Twoim. Moim.

sobota, 22 października 2011

126.

Nie rozumiesz czekania. To sprzeczne z twoją naturą, z Twoim "teraz". Tęsknota Cię boli. Kulisz się. Smutno Ci tak, że nawet nie płaczesz. Nie potrafisz uciec od braku, od pustego miejsca w Tobie. Nie umiesz go zapełnić. Boli. Chcesz zasnąć i obudzić się "już". Choćby to miało być na końcu świata.

czwartek, 20 października 2011

125.

Nagle się uspokajasz. Przeszkadzasz tylko trochę w pracy, rozpraszasz, nie dajesz spokojnie posiedzieć i skończyć zaczętej roboty, ale nie odstawiasz takich histerii jak wczoraj. Nic się nie zmieniło.
Nie rozumiem. Przytulam Cię. Pozwalasz. Zamykasz oczy, trochę się uśmiechasz. Może zaśniesz o normalnej porze.

środa, 19 października 2011

124.

Płaczesz. Nie mam siły, nie wytrzymuję.
Pozwalam Ci na wszystko. Mam nadzieję, że masz jakiś instynkt, że jak się nasycisz, to wyhamujesz.
Nie udało się. Płaczesz jeszcze bardziej. Chcesz, żeby Ci postawić granice, żeby ogarnąć i świat wokół, i Ciebie.
Nie mam siły. Zapadam się w niemoc. Znowu się nie udało.
Płaczesz. Krzyczysz. Histeryzujesz.
Nie mam siły. Chcę uciec.

poniedziałek, 17 października 2011

123.

Granica się zgubiła. Został płacz - Twój głośny, rozpaczliwy, nieokiełznany i mój ukrywany, łzy prawie wymykające się spod powiek, w sklepie, w autobusie, na ulicy.
Nie mogę Cię uspokoić. Nie jestem oparciem. Nie wystarczam.
Potrzebujesz bezpiecznych ramion, mocniejszych, pewniejszych niż moje.
Ja potrzebuję zamknąć za sobą drzwi, na chwilę chociaż zostać sama, żeby nikt na mnie nie patrzył, nikt nie podsłuchiwał.
Jedno i drugie niemożliwe. Konieczne.
Płaczesz. Boisz się. Nie rozróżniasz prawdy, doświadczenia od fantazji.
Ja mam wrażenie, że oszaleję. Nie rozróżniam teraz od kiedyś, rozumu od emocji.
I Ty i ja czujemy, że nie ma blisko nikogo.

piątek, 14 października 2011

122.

Mała dziewczynka w smutnym domu, samotna, znudzona, rozkapryszona. Jaskrawe światło słońca i nieznośnie wlokący się pusty dzień. Pomieszanie, zagubienie, złość.
Pewnie chciałabyś przytulić się i płakać?
Nie, pobawić się, ale z tobą.

czwartek, 13 października 2011

121.

Boisz się. Głupio, niepotrzebnie, egoistycznie, dziecinnie.
A jednak część Twojego lęku ma źródło w miłości.

wtorek, 11 października 2011

120.

Jesteś smutna i niespokojna.
Chciałabyś, tak bardzo, żeby ktoś Cię wysłuchał. Chciałabyś opowiedzieć swoją historię. Opowiedzieć swoje myśli, uczucia. A jeszcze lepiej - pokazać. Nie znasz zbyt wielu słów. Wydają się takie niewystarczające. Pokazać też nie bardzo umiesz. Złościsz się, nawet nie wiesz dobrze, dlaczego. Potem jesteś smutna, bardzo smutna. Bo nawet, kiedy znajdziesz jakieś słowo, które wydaje się dobre, to nikt go nie słyszy. Krzyczysz - i też nikt nie słyszy, nie rozumie, nie wie, ile to słowo znaczy.
Przytul się, to jest właściwe dla Ciebie słowo, przytul się, przypomnij sobie, ucisz się...

środa, 5 października 2011

119.

Chowasz się i udajesz, że Cię nie ma.
Z ukrycia łatwiej możesz rządzić. Czasem długo trwa, zanim się zorientuję, zanim zrozumiem, co się dzieje. Jeszcze dłużej, zanim Cię jakoś znajdę i okiełznam.
Coraz częściej mi się nie udaje. Przegrywam. Wściekasz się. Jesteś rozczarowana.
Wolałabyś, żebym umiała Cię ograniczyć, ochronić, opanować. Potrzebujesz tego. Bezpiecznych granic. Mocnego domu.

sobota, 1 października 2011

118.

Czuję, jak drżysz i nie potrafię Cię uspokoić. Jestem bezradna. Uciekam od Ciebie, jak najdalej, nie chcę czuć. Próbuję uciec

niedziela, 25 września 2011

117.

Szukasz. Rozpaczliwie, na oślep, histerycznie. Daję się pociągnąć.
Wszystko w porządku, słoneczna niedziela, uśmiech... kompletny brak kontroli.

wtorek, 20 września 2011

116.

od rana do wieczora niespokojnie czegoś szukasz. Jesteś głodna. Ssie Cię w środku. Krzyczysz, marudzisz, domagasz się błyskotek, żeby po chwili cisną je w kąt i płakać z rozczarowania. Wołasz o słodycze. Szukasz nowych miejsc, nieznanych.
Jesteś głodna.
Bardzo potrzebujesz obecności, czyiś bezpiecznych ramion, czułości i siły.

poniedziałek, 12 września 2011

115.

dałaś mi popalić dzisiaj. Nie poradziłam sobie z Tobą. Dałam się podejść. Dałam Ci rządzić. Właśnie tak - dałam, pozwoliłam.
Nie umiem Ci dać tego, czego naprawdę potrzebujesz, więc nie chcę Ci niczego zabronić, nie chcę Ci niczego odmówić. Chcę się nasycić Twoim chwilowym szczęściem. Poczuć, że jestem dobra dla Ciebie, że Cię nie zawiodłam.
Wybieram łatwiejszą drogę. Rozczarowujacą. Szkodliwą. Drogę w dół.
Wybieram jakby nieświadomie, mimo woli, niezauważalnie.
Ja też potrzebuję pomocy.
Kogoś naprawdę dorosłego.

niedziela, 11 września 2011

114.

W głębi siebie znajdujesz ciemność. Chaos. Rzeczy nienazwane i straszne. Czasem zamykasz oczy, czasem wykręca Cię obrzydzenie, czasem kulisz się z bólu, z bezradności.
Jednak idziesz tamtędy - nie możesz ominąć siebie szukając źródła ani szukając celu. To tam znajdujesz okruchy radości i siły, które nie znikają z czasem.
To tam przytulam Cię i kołyszę, tam możesz zasnąć bezpiecznie.

113.

Tęsknisz. Ukrywasz się w swojej tęsknocie, przytulasz do niej. Boli. Jest ciemno. Czasem drżysz. Zanurzasz się głębiej - w tęsknotę, w pragnienie, w brak. W swoją czarną dziurę. W siebie.

sobota, 10 września 2011

112.

Tęsknisz jak bezpański szczeniak. Łasisz się do każdego, piszczysz i skamlesz, może ktoś pogłaszcze, może nakarmi, może weźmie na ręce, przytuli i ogrzeje.
Śnisz o długich spacerach na słonecznej łące, o śmiechu i zabawie, o bieganiu i wracaniu - do mocnych ramion, do ciepła, do znanego głosu i zapachu. Śnisz o kraju, gdzie ciemność nie jest ciemna a noc nie jest rozstaniem.
O kraju, gdzie źródło Twojego życia nie znika nagle, kiedy nieopatrznie się odwrócisz...

111.

Tęsknota jest w tobie jak ocean, jak powietrze. Rozlewa się i zatapia wszystkie inne myśli, wszystkie inne uczucia. Wypełnia Cię i faluje w Tobie. Nie rozumiesz, nie wiesz, kto Cię dotyka - raz delikatnie, jak ciepłe powietrze kiedy indziej gwałtownie, targa jak huraganowy wiatr przed burzą. Boisz się.
W końcu tęsknota odchodzi, odpływa. Zostajesz jak rozbitek, poturbowany i mokry na kamienistym brzegu, niegościnnym, pustym, bez jedzenia, bez słodkiej wody. Boisz się jeszcze bardziej.
Przychodzi półmrok smutku, niepostrzeżenie i nieubłaganie zamienia się w noc, bez gwiazd i bez księżyca. Boisz się najbardziej.
Smutek w Tobie jest chłodny, usypia jak śmierć. Już się nie boisz.

czwartek, 8 września 2011

110.

jesteś jeszcze dzieckiem. Kiedy tęsknisz, tęskni cały świat. Tęsknią drzewa i trawa, piasek i kamienie, jabłka i śliwki, orzechy włoskie i ziemniaki, nawet światło słońca z tęsknoty robi się szare i chłodne.

109.

Toniesz - w morzu tęsknoty i smutku. Nie uratuję Cię stojąc na brzegu i wołając. Muszę się zamoczyć, zanurzyć się, płynąć obok Ciebie i z Tobą. Muszę dostosować swoje ruchy do Twoich, opanować Twoją panikę nie walcząc z Tobą. Muszę dać się ogarnąć.

środa, 7 września 2011

108.

Przytulam Cię - słaba od tęsknoty, bezwładną małą kukiełkę. Jesteś obojętna, masz suche oczy, jakby niewidzące, utknęłaś gdzieś w półmroku. Mogę tylko Cię pogłaskać, pocałować, może cichutko zawołać. Obudzisz się kiedy uwierzysz, że nie jesteś sama. Na razie śpij, chociaż ten sen jest ciężki i mroczny. Spróbuję Cię obronić - przed wściekłością, przed rozpaczą, przed zniszczeniem. Spróbuję być cierpliwa. Czekać. Blisko.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

107.

Kiedy tęsknisz, jesteś bezradna.
Zalewana smutkiem, nadzieją, zwątpieniem, złością.
Krzyczysz i nikt nie słyszy.
Próbujesz jakoś wyrwać to, co tak boli, ale nie możesz. Nie da się wyrwać pustego miejsca.
Zasypiasz próbując mocno uwierzyć.

106.

Tęsknisz.
Szukasz czegoś - czegokolwiek - kręcisz się niespokojnie - jakby było tuż obok, już prawie. Znajdujesz smutek.
Puste miejsce. Ubytek. Wyschnięty dół. Miejsce po wyrwanej z korzeniami roślinie.

Zwijasz się w kłębek. Za dużo smutku, żeby płakać. Szukasz w swoich wspomnieniach. W cudzych gestach, w skrawkach zdań, w zapachach nie do pochwycenia

sobota, 20 sierpnia 2011

105.

Smutek i tęsknota.
Jezioro smutku. Ciemne, gładkie, ciężkie, gorzkie.
Ocean tęsknoty. Wzburzony, groźny, głęboki.
Tęsknota i smutek.
Bezlitosne, potężne.
Jesteś malutka i boisz się tak, że nawet nie płaczesz. Pozwalasz im się unosi, szarpać, zatapiać. Prosisz o ratunek tylko w myślach.

piątek, 5 sierpnia 2011

104.

Przytulasz się. Gadasz. Marudzisz.
Złościsz się. Odpychasz i mocno trzymasz drugą ręką.
Chcesz by blisko cały czas.
Tęsknisz.
Pielęgnujemy wspomnienia. Patrzę, jak rosną, jak się rozkrzewiają. Ty zasypiasz z płaczem i z nadzieją.

poniedziałek, 18 lipca 2011

103.

Niech się ten dzień nie kończy. Płaczesz.
Nie chcę, żeby było jutro, żeby znowu wstało słońce. Chce zatrzymać czas pomiędzy, na pograniczu zmęczenia i snu. Nie chcę zasną, jeszcze nie, niech trwa chwila, w której wolno by zmęczonym i już nic nie robić. Płaczesz.
Przytulam Cię niezdarnie. Boję się, ta chwila minie. Też się boisz, że znowu będzie jutro, że będziesz chować się w kącie.
Płaczesz. Przytulam Cię.

środa, 1 czerwca 2011

102.

Przytulam Cię - czasami, w biegu, mimochodem. Ciągle za mało. Tęsknisz. Płaczesz. Zasypiasz smutna i masz smutne sny. Szukasz w nich czegoś i nie możesz dosięgnąć. Tego jednego jedynego bezpiecznego miejsca. Twojego.

środa, 11 maja 2011

101.

Wczoraj nie miałam czasu dla Ciebie, nie przytuliłam. Przedwczoraj też. Dzisiaj...
Wydajesz mi się lalką zależną od moich potrzeb, moich emocji. Jakbym mogła Cię włączyć i wyłączyć.
Nieprawda. Jesteś. Żyjesz. Jeżeli Cię nie widzę, nie dotykam - cierpisz. Złościsz się, ale w ukryciu. Płaczesz. Krzyczysz. Nie słyszę - ale to nie znaczy, że Cię nie ma.

środa, 4 maja 2011

100.

Biedna mała dziewczynka. Skołowana w niezrozumiałym świecie. Sama. Bez kogoś, kto wyjaśni, wytłumaczy, ochroni, pozwoli wypróbować. Zdana na własną pomysłowość, na samodzielne, szukanie przyczyn i skutków. Przestraszona i niepewna. Zagubiona w błędnych wnioskach. Zmęczona.
Smutna. Stęskniona.

niedziela, 1 maja 2011

99.

Bawisz się i śmiejesz, kiedy tylko możesz. Szybko się męczysz, szukasz wtedy odpoczynku i bezpieczeństwa. Przytulenia, ciepła i bliskości. Kogoś dużego, kto zasłoni i ogarnie cały ten wielki świat.

sobota, 30 kwietnia 2011

98.

Przytul się.
Cała jesteś w cieniu, chociaż za oknem świeci słońce. Wiosna. Ciepło a Ty drżysz i zwijasz się w kłębek. Boisz się. Bardzo. Teraz i kiedyś. Tego konkretnego i tego, co nie wiadomo czego.
Przytul się.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

97.

Z zewnątrz jesteś jak szmaciana lalka, cała bezwładna, bez życia. Zamykasz oczy. Nie widzisz. Nie słyszysz. W środku masz splątane skrawki, poszarpane i zmięte.
Pragniesz tylko jednego - móc tak bezsilnie zwisnąć komuś na ramieniu. Nie musieć. Nie reagować tylko czuć.
Możliwe, że to pragnienie stało się już tylko cieniem, tylko dźwiękiem słów.

96.

Nawet w jasnym, ostrym słońcu czujesz się zanurzona w cieniu, jakbyś była nim owinięta. Paskudny cień, jest Ci gorąco ale zimno, światło Cię razi aż łzawią oczy, ale nie rozprasza półmroku wokół, jakby nie było dnia dla Ciebie, jakby z Tobą szedł kawałek nocy.

95.

Twoja tęsknota jest rozdzierająca. Błąkasz się, marzysz, żeby przedmioty umiały mówić, żeby można było chociaż na chwilę wejść we wspomnienia. Szukasz choćby śladów życia. Rozpaczliwie próbujesz rozerwać pustkę, ciszę wokół, przezroczystość. Jak to możliwe, że jesteś niewidzialna, jakby Cię nie było, a tak strasznie tęsknisz?
Nie możesz uciec. Próbujesz, na chwilę pomaga, potem wraca z podwójną, potrójną siłą.
Coraz bardziej jesteś zmęczona. Bardziej niż bardzo. Jeszcze bardziej.
Patrzysz pod nogi i widzisz przepaść, z trudem utrzymujesz się na krawędzi, ale cały czas kręci Ci się w głowie, nawet, kiedy zamkniesz oczy, żeby nie widzieć. Chwilami wolałabyś już spaść, trzyma Cię tylko strach, że będziesz lecieć bez końca.
Wołasz, ale nikt Ci nie odpowiada, nikogo nie ma. Może gdzieś, ale nie tu...
Płaczesz, bo wydaje Ci się, że może wtedy na chwilę zapomnisz. Nie zapominasz.

94.

Ocean lęku. Toniesz, nie potrafię ogarnąć Twojej paniki, działanie się dezorganizuje, nie nadążam z wyłapywaniem nerwowego jedzenia, reagowania. Żadne planowanie nie pomaga, najpierw po cichu je sabotujesz, "zapominasz", dzisiaj już jawnie nie dajesz myśleć, chwilami dosłownie odbierasz mi siłę, fizyczną.
Jakiś powód jest. Ten widoczny nie jest całkiem błahy, ale Twój lęk jest jakoś "obok", jakby rzeczywista sytuacja była tylko pretekstem. Tak naprawdę nie wiem, czego się boisz. Nie potrafię się domyślić, odkrywam tylko kolejne "możliwe" powody, żaden nie jest tym prawdziwym.

środa, 30 marca 2011

93.

Tęsknisz.
Tęsknota małej dziewczynki jest nierozumna, wszechogarniająca. Tęskni cały wszechświat, gwiazdy, chmury, drzewa, wiatr. Tęskni ciało, myśli, uczucia. Słowa nie wystarczają, łzy też nie. Tęsknota jest jak ocean, po horyzont, od krańca do krańca świata. Tęsknota płynie razem z krwią, tęsknota wypełnia płuca z każdym oddechem. Światło tęskni i ciemność tęskni.
Mała dziewczynka nie może takiej tęsknoty w sobie zmieścić. Nie może też od niej uciec. Poddaje się drżąca, zwinięta w kłębek. Może ktoś obroni ją od rozpaczy.

92.

Małe dziewczynki zostawione same sobie potrafią udawać, rozmawiać z wymyślonymi ludźmi albo ze wspomnieniami. To na długo nie wystarcza. Okazuje się ładne ale mało odżywcze, czasem nawet trujące. Nie wiesz, jak z tego opuszczenia wybrnąć. Próbujesz, starasz się i jedynym wyjściem wydaje się pogodzenie się z sytuacją, z pustym domem, z ciszą, z niewypowiedzianymi słowami, z ciałem tęskniącym za ciepłem i bliskością. Potrafisz na chwilę.

środa, 16 marca 2011

91.

Taka jesteś wystraszona, znowu irracjonalnie na pozór. Znowu nie wiem, czego tak naprawdę się boisz. Bezradne dziecko. Stęsknione.

wtorek, 15 marca 2011

90.

Mała samotna dziewczynka. Pełna tęsknoty i smutku. Bezradna. Niczyja. Zagubiona. Przestraszona.
Daję Ci miejsce - na chwilę, nieporadnie, niecierpliwie. Uczę się.

piątek, 11 marca 2011

89.

Jesteś dzisiaj biedna, słaba, zmęczona, trochę chora. Broniłaś się przedwczoraj i wczoraj i było lepiej a dzisiaj znowu gorzej. Potrzebujesz, żeby ktoś się Tobą zajął, zatroszczył, utulił. Moje maleństwo.

88.

Kiedy się boisz albo jest Ci źle, chcesz się tylko przytulić. O wiele, wiele bardziej chcesz bliskości niż zmiany na lepsze.

wtorek, 8 marca 2011

87.

Krzyczysz. Drapiesz. Nie mogę sobie dać z Tobą rady.
Ty nie możesz dać sobie rady. Nie rozumiesz, co się dzieje. Tylko czujesz, że jest Ci źle, że coś Cię boli. Nie umiesz powiedzieć, nie umiesz pokazać. Nie możesz od tego uciec.
Szarpię się - między Tobą a pracą. Między Tobą, pracą i odpowiedzialnością.
Wolałabym, żebyś znikła razem z Twoim bólem. Zostałaby mi i tak praca i decyzje, rzeczy, które muszę a się boję.
Oprócz swojego lęku mam jeszcze Twój.
Może ta chwila coś pomoże...

poniedziałek, 7 marca 2011

86.

Potrzebujesz się przytulić. Bardzo. Tak bardzo, że czujesz się głodna i zmarznięta.
Staram się rozróżnić, czego naprawdę potrzebujesz. Nie zlekceważyć. Nie zbyć cukierkiem.
Przez chwilę robi się bardzo trudno. Trochę płaczesz, marudzisz jak chore dziecko, potem nagle wstajesz i biegniesz, nie przeszkadza Ci, że się potykasz.
Ja jestem bardzo, bardzo zmęczona.
Warto.

niedziela, 20 lutego 2011

85.

Rządzisz mną dzisiaj, właściwie od wczoraj po południu. Czegoś chcesz, ale nie mówisz tego jasno. Nie potrafię się domyślić. Ulegam. Spełniam Twoje zachcianki, bo mam nadzieję, że to Ci wystarczy, że dasz mi spokój, odczepisz się. A Tobie chodzi o coś innego.


To jakby smutek, jakby tęsknota, jakby ukryty płacz. Jak ptak, który zdąży się zerwać i odlecieć, kiedy chcę mu się przyjrzeć. Głośno powtarza dręczący refren, ostrym tonem, w ukryciu.

czwartek, 17 lutego 2011

84.

Trochę potrafię Cię obronić. A jeżeli nie, to czasem udaje mi się nie stanąć przeciw Tobie i nie dołożyć Ci. Pozwalam Ci opowiadać, tak, jak umiesz - chaotycznie.
Mniej się wściekasz.

niedziela, 13 lutego 2011

83.

Wstydzisz się, że żyjesz. Uciekasz wzrokiem, kiedy ktoś na Ciebie patrzy. Gorzej. Czujesz, że jesteś wstydem. Tak z tobą było, kiedy zaistniałaś. Przerażenie i pytanie, co teraz będzie. I wstyd. Wielki wstyd. Wrzaski i wypominanie przez lata. Nie, nie wszyscy tak reagowali. Ale ta najgłośniejsza i najważniejsza dla Twojej matki osoba - jej matka.

piątek, 11 lutego 2011

82.

Uczę się Ciebie bronić. Tak, żebyś nie musiała czuć się winna, kiedy się z kimś nie zgadzasz. Z kimś "starszym". Żebyś nie musiała zawsze "rozumieć" i uważać czyjegoś zmęczenia i zdenerwowania za ważniejsze. Żebyś nie uważała na siłę siebie za gorszą, żeby Twoja złość nie rosła.
To ma swoją cenę. Budzi konflikty. Nie jest miło.

81.

Taka jesteś niepewna, tak łatwo Tobą zachwiać. Szukasz uznania w cudzych oczach. Nawet drobna krytyka, nieporozumienie, cudze emocje wywracają Twój świat. Boisz się. Nagle robi się pusto dookoła, jakby przewróciła się dekoracja i została ciemna przestrzeń ogromnej sceny a Ty na środku w jaskrawym świetle - mała, niekompetentna, gorsza, śmieszna. Chcesz się ukryć, przytulić i może rozpłakać. Poczuć obecność, która będzie jak skała i jak drzewo, i jak źródło - dla Ciebie.

poniedziałek, 7 lutego 2011

79.

Nagle czujesz lęk. Chcesz płakać. Wokół jest ciemno. Świat wydaje się bezkresny. Szukasz bezpieczeństwa - w cieple i obecności, która oswoi przestrzeń i straszną nieskończoność.

niedziela, 6 lutego 2011

78.

Pochłaniasz mnie. Nie istnieję. Tylko Ty i Twoje krzyki. Twój płacz. Napięcie. Lęk. Tęsknota. Smutek. Wszystko Twoje. Cały ocean Ciebie. Trudno mi utrzymać się na powierzchni. Trudno myśleć, że jest jakiś brzeg, coś innego niż rozkołysany bezmiar wody, chaotyczny, bez kierunku, ogłuszający, wyczerpujący.

77.

Być może potrafię postawić Ci granice. Dać Ci przestrzeń, ale nie dać się opanować. To trudne. Jesteś bardzo nieszczęśliwym dzieckiem, chorym i smutnym. Odruchowo pozwalam, żeby mój świat kręcił się wokół Ciebie. To takie oczywiste - tyle potrzebujesz, tyle czasu zajmujesz...

76.

Poznaję Ciebie lepiej.
Małą dziewczynkę zamkniętą w swoim pokoju. Uwięzioną w ciasnej przestrzeni pomiędzy nadopiekuńczością i niedostępnością. Marzącą o lalce, która mówi swoimi słowami a nie tylko Twoimi.
Dziecko, którego czułość jest niepotrzebna, głupia, krępująca, śmieszna, aktywność trochę zabawna ale bardziej męcząca, obecność trudna i obciążająca.
Niemowlę, które krzyczy z tęsknoty za bardzo konkretną bliskością - za dotykiem, zapachem, biciem serca, ciepłem.

75.

Zrobiłam coś tylko dla Ciebie. Ja tego nie potrzebowałam, Ty tak.
Niestety, nie dałam Ci załatwić tego samej. Przestraszyłam się, że zrobisz coś głupiego, niestosownego. Zatrzymałam Cię wpół drogi. Dopiero głupio wyszło.
Nie szkodzi.

środa, 2 lutego 2011

74.

Bardzo się boisz. Kiedy okazujesz komuś emocje, stajesz się całkiem malutka i bezbronna. Drżysz, bo dźwięczy gdzieś w Tobie odrzucenie i kpina, ośmieszenie i wstyd. No i bardzo nie chcesz zająć więcej miejsca, niż Ci wolno. Tyle razy się starałaś być blisko ale nie zbyt blisko, zostawiałaś tym drugim wyznaczenie granic i inicjatywę, próbowałaś zgadnąć ich życzenia, a oni odsuwali się zmęczeni i znudzeni. Nie umiesz ominąć tej zasady, zbyt wiele lęku i głodu...

wtorek, 1 lutego 2011

73.

Miałaś niewidzialnych rodziców - dużo o nich słyszałaś, czasem pojawiali się na trochę, potem znikali, jak sen.
Teraz dużo słyszysz o niewidzialnym Bogu i strasznie się wściekasz.
Nienawidzisz niewidzialności z głębi siebie.

72.

Jesteś bardzo malutka. Nie rozumiesz słów - tylko ton głosu, ciepło, dotyk, zapach, bicie serca. Płaczesz - bezradnie, skulona, w świecie odsuniętym dalej niż na odległość ręki.

poniedziałek, 31 stycznia 2011

71.

Ogarnęła Cię dzisiaj dzika wściekłość. Znowu przegrałaś. Znowu ktoś był górą. Znowu miał władzę nad Tobą. Przynajmniej tak to czujesz - przez gruby filtr wspomnień.
Miota Tobą złość i chęć odwetu, bardzo pierwotna i niecywilizowana. Trudno mi Ciebie powstrzymać choć trochę. Rzuciły się na Ciebie wspomnienia - te, które uznajesz tylko częściowo, bo przecież nie mogło być tak źle.
Całe upokorzenie przepraszania i proszenia o jedno słowo. Pogarda dla siebie, że się poddajesz. Domyślanie się, zgadywanie. Poczucie zależności zbliżonej do niewoli. Samotność i smutek, które trzeba ukryć, żeby nie usłyszeć, że są wyrazem Twojej złej woli i samolubstwa. Kontrola. Ukrywanie myśli i niepewność, czy się udało. Wrażenie, że jesteś przezroczysta, prześwietlona, zinterpretowana i oceniona - niedostatecznie. Komentarze. Dużo zniecierpliwienia i krytyki. Bardzo dużo. Lęk. Żałosny, słaby bunt. Ucieczka.
To wszystko kotłuje się w Tobie z niewiarygodną siłą. Masz ochotę uderzyć. Zniszczyć. Siebie też, bo lepiej nie być, niż mieć taką złość.

70.

Jaka się czujesz dzisiaj samotna i opuszczona! Przez wszystkich. Nawet tych, co wydawało się, że nie opuszczą. Nie wystarcza Ci, że może ktoś o Tobie pomyśli. Za mało. Jesteś mała i potrzebujesz dotknąć. Szukasz opieki, bliskości, uspokojenia. Znajdujesz puste miejsce. Płacz, bo to Twoja prawda w tym momencie.

sobota, 29 stycznia 2011

69.

Bardzo byłaś dzielna dzisiaj. Pomogłaś mi bardzo. Odezwałaś się we właściwym momencie. Zrobiłaś to, co umiesz najlepiej. Jestem Ci wdzięczna.
Ja też miałam dość siły, żeby Cię przygarnąć i zapewnić bezpieczeństwo. Nie idealnie, ale wystarczająco...
Śpij dobrze, kochanie.

piątek, 28 stycznia 2011

68.

Czasem jesteś taka wściekła, że masz ochotę kogoś uderzyć. Mocno, tak, żeby go zabolało. Kogokolwiek. Niezasłużenie. Tylko po to, żeby ktoś Cię zauważył.

67.

Widziałaś dzisiaj w autobusie jakieś inne dziecko. Nienawidziłaś go - jego ruchliwości, cienkiego głosiku, ciągłego gadania, okrzyków. Jego skupienia na sobie i swoich jasnych pragnieniach. Emocji na wierzchu. Smutna i osowiała, skulona nienawidziłaś go jak kogoś, kto odebrał Ci skarb.
Ja patrzyłam na jego matkę. Kobietę, która ciągle pouczała, drażniła, lekceważyła. Pozwalała rozpychać się na siedzeniu i robiła zbolałą minę. Potakiwała nie słuchając. Przerywała, żeby poprawić błędy.

66.

Dajesz mi popalić ostatnio. Rządzisz. Jesteś marudna i rozkapryszona. Zbuntowana. Nieznośna.
A pod spodem smutna i przestraszona.
Nie rozumiesz swoich emocji, tej złości, lęku, smutku. Nie umiesz ich nazwać, rozróżnić. Nie wiesz, czemu się pojawiają, czemu znikają, czemu zmieniają. Nagle wybuchasz albo nagle się kulisz, wycofujesz. Rujnujesz zaplanowany dzień. Zawalasz.
Chciałabyś, żeby ktoś przyszedł i Cię z tym ogarnął. Ochronił. Powiedział, czemu się wściekasz. Przytrzymał i nie pozwolił utonąć w smutku.
Zamiast tego słyszysz, że tak nie wolno, że przecież nie masz powodu i o co Ci chodzi. Że jesteś okropna. Słyszysz to ode mnie.

niedziela, 23 stycznia 2011

65.

Poznaję Twoją bezradność.
Wielką, kosmiczną bezradność małej dziewczynki, która nie może dostać tego, czego potrzebuje. Krzyczy i walczy, ale to nic nie zmienia. Jest małą i nie umie nazwać, nawet ogarnąć tego, co się w niej dzieje. Nie wie, czemu jej źle i czemu tak krzyczy. Czuje tylko, że brakuje jej czegoś, bez czego nie może żyć.
Ten krzyk, który niczego nie zmienia, wydaje się wypełniać cały świat. Ginie bezowocnie gdzieś w nieskończoności lub wraca, też z niczym, zimne echo odbite od szklanych ścian wokół. Taki świat, nieczuły, naprawdę może przerażać.
Tylko taka malutka i krzycząca masz w sobie pragnienie życia. Bardzo chcesz tego, bez czego nie możesz żyć. Walczysz. Bezskutecznie. I tracisz nadzieję. Zasypiasz, żeby nie umrzeć całkiem.

64.

Pozwoliłam Ci dzisiaj trochę na zachcianki i potem już nie umiałam postawić granic. Być może wystarczyło nie planować zbyt wiele na dzisiaj, dać czas Tobie.
Nie wiesz, czego chcesz i czy to jest tym, czego potrzebujesz.
Dużo gorzej, że ja też nie wiem. Często źle odczytuję Twoje potrzeby. Próbuję, ale szybko wolę udawać, że wiem lepiej. Albo że wcale Ciebie nie ma. Potem się dziwię, że znowu nie zauważyłam, kiedy zaczynasz mną rządzić.

czwartek, 20 stycznia 2011

63.

Zwijasz się i kulisz - jak byś chciała uciec od siebie a jeśli się nie da, to chociaż zrobić mniejsza - bo może wtedy ten brak w Tobie też będzie mniejszy.

środa, 19 stycznia 2011

62.

Nic dziwnego, że jestem taka zmęczona. Cały dzień opędzam się od Ciebie. Próbuję pracować udając, że nie słyszę Twojego płaczu, marudzenia, nie dostrzegam lęku, głodu i bólu. W nocy, nawet jeśli się nie budzisz, to rzucasz się we śnie, płaczesz, krzyczysz. I nic nie zmienia, że nie słyszy tego nikt poza mną...

61.

Kiedy jesteś przeziębiona to Twoją chorobę widać. Łatwiej mi się zatroszczyć o Ciebie.
Twój ciągły głód obecności jest ukryty. Widać tylko zniecierpliwienie, złość, czasem smutek. Mogę udawać, że go nie ma, uciekać przed nim, bo nie wiem, jak go zaspokoić. Korzystam z tego - znowu Cię zaniedbuję - mam tyle obowiązków...

poniedziałek, 17 stycznia 2011

60.

Obudziłaś się nad ranem przerażona. Trudno było Cię uspokoić choć trochę. To tylko zły sen. Zły sen wykrzywiający teraźniejszość do wspomnień.
Teraz chcesz przytulić się i płakać - a ja nie mam dla Ciebie czasu i jestem taka zmęczona. Chętnie zapomniałabym, że jesteś.

sobota, 15 stycznia 2011

59.

Przytulam Cię, maleństwo.
To, co wczoraj Cię przerażało, dzisiaj wydaje się błahostką. Jesteś znużona, marudzisz, sama nie wiesz, czego chcesz, ale się nie boisz.
Kochane maleństwo.

piątek, 14 stycznia 2011

58.

Boisz się. Świat w Twoich oczach jest groźny. Nie wiesz, co będzie jutro. Przeraża Cię to, nad czym nie panujesz. Noc za oknem - taka długa i nie możesz nic z nią zrobić, nawet jeśli bardzo, bardzo pragniesz.
Czujesz, że nie masz nic pod stopami - ten groźny świat płynie swoim rytmem, nie daje oparcia, krzywi się złośliwie. Obrazy i słowa wirują zniekształcone, rozpadają się i układają na nowo. Czas rozciąga się i kurczy, zawraca, oszukuje, drwi.
Boisz się i drżysz.
Jedna mocna nitka, ziarenko stałości - pamięć obecności, przytulenia, dotyku.
Biorę to wspomnienie i otulam Cię, jak umiem. Ukrywam przed rozpędzoną pustką wokół.

57.

Spotkałam Cię dzisiaj przerażoną - małą dziewczynkę, przytłoczoną odpowiedzialnością, nieporadną w obowiązkach. Bezradną wobec fizycznej słabości. Niepewną jutra.
Uciekłam. Zostawiłam Cię samotną w ciemny, deszczowy wieczór.

56.

Dopóki jestem z Tobą sama, radzimy sobie nieźle. Kiedy pojawiają się inne osoby, sprawy, nie potrafię dać Ci czasu, zaopiekować się Tobą - wszystko i wszyscy wydają mi się ważniejsi. Nie dziwię się, że się wściekasz, że robisz mi na złość. Czujesz się nieważna, odepchnięta, gorsza.

czwartek, 13 stycznia 2011

55.

Spędziłam z Tobą większość tego dnia. Próbowałam zatroszczyć się o Ciebie.
Nawet nieźle mi szło ale teraz jestem bardzo zmęczona.
Jakby cała czułość i bliskość były ułudą, fałszywym pocieszeniem w nieprzyjaznym świecie. Oszukiwaniem nieuniknionej pustej samotności.

środa, 12 stycznia 2011

54.

Kto Cię przytuli dzisiaj, zauważy, że Ci źle, że płaczesz? Kto powie coś zabawnego i czułego?
Uciekasz, chowasz się, świat robi się szklany, nierzeczywisty, ludzie wokół jak kukiełki. Patrzysz, jak się śmieją, złoszczą, poruszają skądś i dokądś, i nie wierzysz, że istnieją. Jeżeli tak, to w świecie doskonale równoległym - widoczni ale niedostępni.

wtorek, 11 stycznia 2011

53.

Dzisiaj jesteś biedna - trochę chora, zmęczona. Chciałabym umieć dobrze zatroszczyć się o Ciebie. Mądrze.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

52.

Próbuję nakarmić Cię wspomnieniami.
Czasem to wystarcza - bierzesz jakiś kawałeczek i bawisz się nim, gadasz do siebie, śmiejesz się - okruszek rozrasta się w historię, zupełnie realną w Twoich oczach. Prawdziwą.

51.

Jesteś taka absorbująca! Ciągle czegoś chcesz i to rzeczy, które trudno Ci dać. Płaczesz, marudzisz, złościsz się. Nie mam cierpliwości do Ciebie, od rana jestem zmęczona. Przeszkadzasz mi w pracy. Nie dajesz odpocząć. Nie można Ciebie wyłączyć ani odłożyć na półkę - jak najbardziej jesteś prawdziwa.

50.

Trzęsiesz się z zimna i z tęsknoty. Smutno mi, kiedy na Ciebie patrzę. Bardzo smutno.

niedziela, 9 stycznia 2011

49.

Nie potrafię zaspokoić Twojego głodu. Nie mam dla Ciebie odpowiedniego pokarmu. Marudzisz. W końcu pozwalam Ci jeść słodycze - trochę i jeszcze trochę, aż przekracza to rozsądną ilość. Uspokajasz się na chwilę, ale ja jestem zła, zmartwiona.

48.

Jestem bezradna wobec Twojej tęsknoty, Twojego głodu. Chcesz się przytulić - teraz, natychmiast, naprawdę. Bez powodu, po prostu chcesz i już. Potrzebujesz. Takk bardzo, że inne istnienie wydaje się bezsensowne. Nie możesz żyć nieprzytulona. Prosisz, płaczesz, krzyczysz, wściekasz się - i wszystko na nic. Czarna dziura rośnie.

środa, 5 stycznia 2011

47.

Ty wołasz: patrz na mnie - bo tylko wtedy robi się jasno; dotknij mnie - bo dopiero wtedy wiem, że jestem; przytul mnie - bo dopiero wtedy żyję; mów do mnie - bo dopiero wtedy mogę się cieszyć; słuchaj mnie, bo dopiero wtedy rosnę; pokochaj mnie - bo dopiero wtedy kontur wypełni się treścią, zarys kolorem.

46.

Jesteś taka biedna dzisiaj. Zmęczone maleństwo, spragnione i głodne. Samotne. Zagubione. Płaczące w ukryciu. Obolałe. Smutne. Zniechęcone i bezsilne. Kocham Cię.

wtorek, 4 stycznia 2011

45.

Dzisiaj nie lubię dzieci. Nie cierpię. Wkurzają mnie strasznie. Ich ruchliwość, krzykliwość, nieporadność, niewyraźna mowa, wysoki głos...
I boję się - jak kogoś, kto mnie ocenia i wyśmiewa, góruje nade mną, bo może mi się nie poddać i to ja będę miała problem...
Wkurza mnie też, że dzieci ciągle czegoś chcą. I nawet jak dobrze nie wiedzą czego, to i tak bardzo chcą, i się z tym nie kryją.
Zazdroszczę. W tej chwili bardzo bym chciała wszystkie dzieci zmusić, żeby natychmiast dorosły. Stłamsić. Zniszczyć. Odegrać się.

44.

Nie rozróżniam dobrze, kiedy jesteś rzeczywiście głodna a kiedy tylko zmęczona albo bardzo potrzebujesz się przytulić, albo Ci zimno... Mylę się. Potem jestem zła na Ciebie, że nie wiesz, czego chcesz...

poniedziałek, 3 stycznia 2011

43.

Boję się Ciebie, bo nie mogę Cię opanować. Ulegam Twoim zachciankom albo wściekam się, że je masz.
Kiedy jesteś zmęczona nienawidzisz całego świata - cudzych potrzeb, pytań, ale też prościej: dźwięków, zapachów, świateł - są agresywne, nie radzisz sobie z nimi.
Tyle w Tobie złości i tak trudno ją rozdzielić. Przypomina kłębek splątanych nitek. Jedna pochodzi ze zmęczenia, inna z frustracji, inna z nawyku. Trudno je rozdzielić. Mam ochotę wziąć nożyczki i pociąć wszystko, zniszczyć to, czego nie umiem wykorzystać, co wydaje mi się śmieciem, odpadem.

niedziela, 2 stycznia 2011

42.

Masz tyle energii w sobie, jesteś nie do opanowania, męcząca dzisiaj. Drażnisz mnie okropnie, męczysz. Chcesz biegać, skakać, trącać wszystko, ciągnąć, kręcić się, krzyczeć, powtarzać w nieskończoność. Masz dużo więcej energii i potrzeby ruchu niż moje fizyczne możliwości. Nawet konkretny wysiłek Cię nie męczy na długo. Pomaga na chwilę - robisz się bardziej znośna, trochę dajesz odpocząć, a potem od nowa. Nie wytrzymuję, wszystko zaczyna mnie drażnić, spada, rozlewa się, mam ochotę rzucić czymś o ziemię, robię się okropnie niecierpliwa. Czemu ta Twoja energia służy, czego Ty chcesz?

sobota, 1 stycznia 2011

41.

Płaczesz, tak rozpaczliwie, bezradnie. Krzyczysz. Strasznie.
Nikt tego nie słysz, tylko ja.
Próbuję Cię przytulić. Nie uciekasz, pozwalasz, miękko, ufnie. Wystarcza mi sił tylko na trochę, potem jestem strasznie zmęczona...