niedziela, 30 października 2011

131.

Dotykam delikatnie Twoich włosów, ale nie reagujesz. Masz otwarte oczy ale nie patrzysz. Śpiewam Ci cichutko, może chociaż usłyszysz. Pozwalasz się podnieść, przytulić, ale pozostajesz bierna, kukiełka bez życia. Kołyszę Cię. Mija godzina, potem dwie. Mija dzień. Zasypiasz. Może...

130.

Podnoszę Cię, odrętwiałą i bezwładną ze smutku.
Wydajesz się przezroczysta a jesteś taka ciężka.

czwartek, 27 października 2011

129.

Patrzysz gdzieś daleko takim smutnym wzrokiem. Zbyt rozczarowana, żeby się wściec, żeby walczyć. Zastygasz. Stajesz się przezroczysta. Szklana.
Przytulam Cię, ale jesteś nieobecna. Boję się, że nieopatrznie stłukę cienką skorupkę.
Przytulam Cię. Smutek przepływa swobodnie. Jest ogromny. Gęsty.
Niech płynie.

środa, 26 października 2011

128.

Patrzysz na mnie takimi smutnymi oczami. Czekasz.
Nie wiem, jak Ci powiedzieć, że na tęsknotę nie ma lekarstwa w dorosłym świecie.
Nie uwierzyłabyś.
Przytulasz się. Blisko. Szukasz mnie.
Znajdziesz. Tęsknota zwinie się w ciepły kłębek, jak mruczący kot. Zabarwi się kolorowo, jak jesienne liście. Zarysuje piękny wzór, jak nagie gałęzie na pochmurnym niebie.

niedziela, 23 października 2011

127.

Wiążę Cię w ciasny gorset, krępuję, knebluję. Boję się.
Nie oglądasz się na moje lęki, na moje nawyki.
Gdybym Ci pozwoliła, wybuchłabyś uczuciami.
To takie niewłaściwe. Niebezpieczne. Demaskujące. Niepotrzebne.
Przecież ja wiem - jedyne, co dziecko może dać naprawdę, to święty spokój.
Wtłaczam Cię uparcie w mój własny gorset.
W nocy płaczę. Z żalu za każdym zmrożonym uśmiechem, za zlekceważonym dziecinnym "kocham Cię".
Twoim. Moim.

sobota, 22 października 2011

126.

Nie rozumiesz czekania. To sprzeczne z twoją naturą, z Twoim "teraz". Tęsknota Cię boli. Kulisz się. Smutno Ci tak, że nawet nie płaczesz. Nie potrafisz uciec od braku, od pustego miejsca w Tobie. Nie umiesz go zapełnić. Boli. Chcesz zasnąć i obudzić się "już". Choćby to miało być na końcu świata.

czwartek, 20 października 2011

125.

Nagle się uspokajasz. Przeszkadzasz tylko trochę w pracy, rozpraszasz, nie dajesz spokojnie posiedzieć i skończyć zaczętej roboty, ale nie odstawiasz takich histerii jak wczoraj. Nic się nie zmieniło.
Nie rozumiem. Przytulam Cię. Pozwalasz. Zamykasz oczy, trochę się uśmiechasz. Może zaśniesz o normalnej porze.

środa, 19 października 2011

124.

Płaczesz. Nie mam siły, nie wytrzymuję.
Pozwalam Ci na wszystko. Mam nadzieję, że masz jakiś instynkt, że jak się nasycisz, to wyhamujesz.
Nie udało się. Płaczesz jeszcze bardziej. Chcesz, żeby Ci postawić granice, żeby ogarnąć i świat wokół, i Ciebie.
Nie mam siły. Zapadam się w niemoc. Znowu się nie udało.
Płaczesz. Krzyczysz. Histeryzujesz.
Nie mam siły. Chcę uciec.

poniedziałek, 17 października 2011

123.

Granica się zgubiła. Został płacz - Twój głośny, rozpaczliwy, nieokiełznany i mój ukrywany, łzy prawie wymykające się spod powiek, w sklepie, w autobusie, na ulicy.
Nie mogę Cię uspokoić. Nie jestem oparciem. Nie wystarczam.
Potrzebujesz bezpiecznych ramion, mocniejszych, pewniejszych niż moje.
Ja potrzebuję zamknąć za sobą drzwi, na chwilę chociaż zostać sama, żeby nikt na mnie nie patrzył, nikt nie podsłuchiwał.
Jedno i drugie niemożliwe. Konieczne.
Płaczesz. Boisz się. Nie rozróżniasz prawdy, doświadczenia od fantazji.
Ja mam wrażenie, że oszaleję. Nie rozróżniam teraz od kiedyś, rozumu od emocji.
I Ty i ja czujemy, że nie ma blisko nikogo.

piątek, 14 października 2011

122.

Mała dziewczynka w smutnym domu, samotna, znudzona, rozkapryszona. Jaskrawe światło słońca i nieznośnie wlokący się pusty dzień. Pomieszanie, zagubienie, złość.
Pewnie chciałabyś przytulić się i płakać?
Nie, pobawić się, ale z tobą.

czwartek, 13 października 2011

121.

Boisz się. Głupio, niepotrzebnie, egoistycznie, dziecinnie.
A jednak część Twojego lęku ma źródło w miłości.

wtorek, 11 października 2011

120.

Jesteś smutna i niespokojna.
Chciałabyś, tak bardzo, żeby ktoś Cię wysłuchał. Chciałabyś opowiedzieć swoją historię. Opowiedzieć swoje myśli, uczucia. A jeszcze lepiej - pokazać. Nie znasz zbyt wielu słów. Wydają się takie niewystarczające. Pokazać też nie bardzo umiesz. Złościsz się, nawet nie wiesz dobrze, dlaczego. Potem jesteś smutna, bardzo smutna. Bo nawet, kiedy znajdziesz jakieś słowo, które wydaje się dobre, to nikt go nie słyszy. Krzyczysz - i też nikt nie słyszy, nie rozumie, nie wie, ile to słowo znaczy.
Przytul się, to jest właściwe dla Ciebie słowo, przytul się, przypomnij sobie, ucisz się...

środa, 5 października 2011

119.

Chowasz się i udajesz, że Cię nie ma.
Z ukrycia łatwiej możesz rządzić. Czasem długo trwa, zanim się zorientuję, zanim zrozumiem, co się dzieje. Jeszcze dłużej, zanim Cię jakoś znajdę i okiełznam.
Coraz częściej mi się nie udaje. Przegrywam. Wściekasz się. Jesteś rozczarowana.
Wolałabyś, żebym umiała Cię ograniczyć, ochronić, opanować. Potrzebujesz tego. Bezpiecznych granic. Mocnego domu.

sobota, 1 października 2011

118.

Czuję, jak drżysz i nie potrafię Cię uspokoić. Jestem bezradna. Uciekam od Ciebie, jak najdalej, nie chcę czuć. Próbuję uciec