sobota, 30 kwietnia 2011

98.

Przytul się.
Cała jesteś w cieniu, chociaż za oknem świeci słońce. Wiosna. Ciepło a Ty drżysz i zwijasz się w kłębek. Boisz się. Bardzo. Teraz i kiedyś. Tego konkretnego i tego, co nie wiadomo czego.
Przytul się.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

97.

Z zewnątrz jesteś jak szmaciana lalka, cała bezwładna, bez życia. Zamykasz oczy. Nie widzisz. Nie słyszysz. W środku masz splątane skrawki, poszarpane i zmięte.
Pragniesz tylko jednego - móc tak bezsilnie zwisnąć komuś na ramieniu. Nie musieć. Nie reagować tylko czuć.
Możliwe, że to pragnienie stało się już tylko cieniem, tylko dźwiękiem słów.

96.

Nawet w jasnym, ostrym słońcu czujesz się zanurzona w cieniu, jakbyś była nim owinięta. Paskudny cień, jest Ci gorąco ale zimno, światło Cię razi aż łzawią oczy, ale nie rozprasza półmroku wokół, jakby nie było dnia dla Ciebie, jakby z Tobą szedł kawałek nocy.

95.

Twoja tęsknota jest rozdzierająca. Błąkasz się, marzysz, żeby przedmioty umiały mówić, żeby można było chociaż na chwilę wejść we wspomnienia. Szukasz choćby śladów życia. Rozpaczliwie próbujesz rozerwać pustkę, ciszę wokół, przezroczystość. Jak to możliwe, że jesteś niewidzialna, jakby Cię nie było, a tak strasznie tęsknisz?
Nie możesz uciec. Próbujesz, na chwilę pomaga, potem wraca z podwójną, potrójną siłą.
Coraz bardziej jesteś zmęczona. Bardziej niż bardzo. Jeszcze bardziej.
Patrzysz pod nogi i widzisz przepaść, z trudem utrzymujesz się na krawędzi, ale cały czas kręci Ci się w głowie, nawet, kiedy zamkniesz oczy, żeby nie widzieć. Chwilami wolałabyś już spaść, trzyma Cię tylko strach, że będziesz lecieć bez końca.
Wołasz, ale nikt Ci nie odpowiada, nikogo nie ma. Może gdzieś, ale nie tu...
Płaczesz, bo wydaje Ci się, że może wtedy na chwilę zapomnisz. Nie zapominasz.

94.

Ocean lęku. Toniesz, nie potrafię ogarnąć Twojej paniki, działanie się dezorganizuje, nie nadążam z wyłapywaniem nerwowego jedzenia, reagowania. Żadne planowanie nie pomaga, najpierw po cichu je sabotujesz, "zapominasz", dzisiaj już jawnie nie dajesz myśleć, chwilami dosłownie odbierasz mi siłę, fizyczną.
Jakiś powód jest. Ten widoczny nie jest całkiem błahy, ale Twój lęk jest jakoś "obok", jakby rzeczywista sytuacja była tylko pretekstem. Tak naprawdę nie wiem, czego się boisz. Nie potrafię się domyślić, odkrywam tylko kolejne "możliwe" powody, żaden nie jest tym prawdziwym.