poniedziałek, 31 stycznia 2011

71.

Ogarnęła Cię dzisiaj dzika wściekłość. Znowu przegrałaś. Znowu ktoś był górą. Znowu miał władzę nad Tobą. Przynajmniej tak to czujesz - przez gruby filtr wspomnień.
Miota Tobą złość i chęć odwetu, bardzo pierwotna i niecywilizowana. Trudno mi Ciebie powstrzymać choć trochę. Rzuciły się na Ciebie wspomnienia - te, które uznajesz tylko częściowo, bo przecież nie mogło być tak źle.
Całe upokorzenie przepraszania i proszenia o jedno słowo. Pogarda dla siebie, że się poddajesz. Domyślanie się, zgadywanie. Poczucie zależności zbliżonej do niewoli. Samotność i smutek, które trzeba ukryć, żeby nie usłyszeć, że są wyrazem Twojej złej woli i samolubstwa. Kontrola. Ukrywanie myśli i niepewność, czy się udało. Wrażenie, że jesteś przezroczysta, prześwietlona, zinterpretowana i oceniona - niedostatecznie. Komentarze. Dużo zniecierpliwienia i krytyki. Bardzo dużo. Lęk. Żałosny, słaby bunt. Ucieczka.
To wszystko kotłuje się w Tobie z niewiarygodną siłą. Masz ochotę uderzyć. Zniszczyć. Siebie też, bo lepiej nie być, niż mieć taką złość.

70.

Jaka się czujesz dzisiaj samotna i opuszczona! Przez wszystkich. Nawet tych, co wydawało się, że nie opuszczą. Nie wystarcza Ci, że może ktoś o Tobie pomyśli. Za mało. Jesteś mała i potrzebujesz dotknąć. Szukasz opieki, bliskości, uspokojenia. Znajdujesz puste miejsce. Płacz, bo to Twoja prawda w tym momencie.

sobota, 29 stycznia 2011

69.

Bardzo byłaś dzielna dzisiaj. Pomogłaś mi bardzo. Odezwałaś się we właściwym momencie. Zrobiłaś to, co umiesz najlepiej. Jestem Ci wdzięczna.
Ja też miałam dość siły, żeby Cię przygarnąć i zapewnić bezpieczeństwo. Nie idealnie, ale wystarczająco...
Śpij dobrze, kochanie.

piątek, 28 stycznia 2011

68.

Czasem jesteś taka wściekła, że masz ochotę kogoś uderzyć. Mocno, tak, żeby go zabolało. Kogokolwiek. Niezasłużenie. Tylko po to, żeby ktoś Cię zauważył.

67.

Widziałaś dzisiaj w autobusie jakieś inne dziecko. Nienawidziłaś go - jego ruchliwości, cienkiego głosiku, ciągłego gadania, okrzyków. Jego skupienia na sobie i swoich jasnych pragnieniach. Emocji na wierzchu. Smutna i osowiała, skulona nienawidziłaś go jak kogoś, kto odebrał Ci skarb.
Ja patrzyłam na jego matkę. Kobietę, która ciągle pouczała, drażniła, lekceważyła. Pozwalała rozpychać się na siedzeniu i robiła zbolałą minę. Potakiwała nie słuchając. Przerywała, żeby poprawić błędy.

66.

Dajesz mi popalić ostatnio. Rządzisz. Jesteś marudna i rozkapryszona. Zbuntowana. Nieznośna.
A pod spodem smutna i przestraszona.
Nie rozumiesz swoich emocji, tej złości, lęku, smutku. Nie umiesz ich nazwać, rozróżnić. Nie wiesz, czemu się pojawiają, czemu znikają, czemu zmieniają. Nagle wybuchasz albo nagle się kulisz, wycofujesz. Rujnujesz zaplanowany dzień. Zawalasz.
Chciałabyś, żeby ktoś przyszedł i Cię z tym ogarnął. Ochronił. Powiedział, czemu się wściekasz. Przytrzymał i nie pozwolił utonąć w smutku.
Zamiast tego słyszysz, że tak nie wolno, że przecież nie masz powodu i o co Ci chodzi. Że jesteś okropna. Słyszysz to ode mnie.

niedziela, 23 stycznia 2011

65.

Poznaję Twoją bezradność.
Wielką, kosmiczną bezradność małej dziewczynki, która nie może dostać tego, czego potrzebuje. Krzyczy i walczy, ale to nic nie zmienia. Jest małą i nie umie nazwać, nawet ogarnąć tego, co się w niej dzieje. Nie wie, czemu jej źle i czemu tak krzyczy. Czuje tylko, że brakuje jej czegoś, bez czego nie może żyć.
Ten krzyk, który niczego nie zmienia, wydaje się wypełniać cały świat. Ginie bezowocnie gdzieś w nieskończoności lub wraca, też z niczym, zimne echo odbite od szklanych ścian wokół. Taki świat, nieczuły, naprawdę może przerażać.
Tylko taka malutka i krzycząca masz w sobie pragnienie życia. Bardzo chcesz tego, bez czego nie możesz żyć. Walczysz. Bezskutecznie. I tracisz nadzieję. Zasypiasz, żeby nie umrzeć całkiem.

64.

Pozwoliłam Ci dzisiaj trochę na zachcianki i potem już nie umiałam postawić granic. Być może wystarczyło nie planować zbyt wiele na dzisiaj, dać czas Tobie.
Nie wiesz, czego chcesz i czy to jest tym, czego potrzebujesz.
Dużo gorzej, że ja też nie wiem. Często źle odczytuję Twoje potrzeby. Próbuję, ale szybko wolę udawać, że wiem lepiej. Albo że wcale Ciebie nie ma. Potem się dziwię, że znowu nie zauważyłam, kiedy zaczynasz mną rządzić.

czwartek, 20 stycznia 2011

63.

Zwijasz się i kulisz - jak byś chciała uciec od siebie a jeśli się nie da, to chociaż zrobić mniejsza - bo może wtedy ten brak w Tobie też będzie mniejszy.

środa, 19 stycznia 2011

62.

Nic dziwnego, że jestem taka zmęczona. Cały dzień opędzam się od Ciebie. Próbuję pracować udając, że nie słyszę Twojego płaczu, marudzenia, nie dostrzegam lęku, głodu i bólu. W nocy, nawet jeśli się nie budzisz, to rzucasz się we śnie, płaczesz, krzyczysz. I nic nie zmienia, że nie słyszy tego nikt poza mną...

61.

Kiedy jesteś przeziębiona to Twoją chorobę widać. Łatwiej mi się zatroszczyć o Ciebie.
Twój ciągły głód obecności jest ukryty. Widać tylko zniecierpliwienie, złość, czasem smutek. Mogę udawać, że go nie ma, uciekać przed nim, bo nie wiem, jak go zaspokoić. Korzystam z tego - znowu Cię zaniedbuję - mam tyle obowiązków...

poniedziałek, 17 stycznia 2011

60.

Obudziłaś się nad ranem przerażona. Trudno było Cię uspokoić choć trochę. To tylko zły sen. Zły sen wykrzywiający teraźniejszość do wspomnień.
Teraz chcesz przytulić się i płakać - a ja nie mam dla Ciebie czasu i jestem taka zmęczona. Chętnie zapomniałabym, że jesteś.

sobota, 15 stycznia 2011

59.

Przytulam Cię, maleństwo.
To, co wczoraj Cię przerażało, dzisiaj wydaje się błahostką. Jesteś znużona, marudzisz, sama nie wiesz, czego chcesz, ale się nie boisz.
Kochane maleństwo.

piątek, 14 stycznia 2011

58.

Boisz się. Świat w Twoich oczach jest groźny. Nie wiesz, co będzie jutro. Przeraża Cię to, nad czym nie panujesz. Noc za oknem - taka długa i nie możesz nic z nią zrobić, nawet jeśli bardzo, bardzo pragniesz.
Czujesz, że nie masz nic pod stopami - ten groźny świat płynie swoim rytmem, nie daje oparcia, krzywi się złośliwie. Obrazy i słowa wirują zniekształcone, rozpadają się i układają na nowo. Czas rozciąga się i kurczy, zawraca, oszukuje, drwi.
Boisz się i drżysz.
Jedna mocna nitka, ziarenko stałości - pamięć obecności, przytulenia, dotyku.
Biorę to wspomnienie i otulam Cię, jak umiem. Ukrywam przed rozpędzoną pustką wokół.

57.

Spotkałam Cię dzisiaj przerażoną - małą dziewczynkę, przytłoczoną odpowiedzialnością, nieporadną w obowiązkach. Bezradną wobec fizycznej słabości. Niepewną jutra.
Uciekłam. Zostawiłam Cię samotną w ciemny, deszczowy wieczór.

56.

Dopóki jestem z Tobą sama, radzimy sobie nieźle. Kiedy pojawiają się inne osoby, sprawy, nie potrafię dać Ci czasu, zaopiekować się Tobą - wszystko i wszyscy wydają mi się ważniejsi. Nie dziwię się, że się wściekasz, że robisz mi na złość. Czujesz się nieważna, odepchnięta, gorsza.

czwartek, 13 stycznia 2011

55.

Spędziłam z Tobą większość tego dnia. Próbowałam zatroszczyć się o Ciebie.
Nawet nieźle mi szło ale teraz jestem bardzo zmęczona.
Jakby cała czułość i bliskość były ułudą, fałszywym pocieszeniem w nieprzyjaznym świecie. Oszukiwaniem nieuniknionej pustej samotności.

środa, 12 stycznia 2011

54.

Kto Cię przytuli dzisiaj, zauważy, że Ci źle, że płaczesz? Kto powie coś zabawnego i czułego?
Uciekasz, chowasz się, świat robi się szklany, nierzeczywisty, ludzie wokół jak kukiełki. Patrzysz, jak się śmieją, złoszczą, poruszają skądś i dokądś, i nie wierzysz, że istnieją. Jeżeli tak, to w świecie doskonale równoległym - widoczni ale niedostępni.

wtorek, 11 stycznia 2011

53.

Dzisiaj jesteś biedna - trochę chora, zmęczona. Chciałabym umieć dobrze zatroszczyć się o Ciebie. Mądrze.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

52.

Próbuję nakarmić Cię wspomnieniami.
Czasem to wystarcza - bierzesz jakiś kawałeczek i bawisz się nim, gadasz do siebie, śmiejesz się - okruszek rozrasta się w historię, zupełnie realną w Twoich oczach. Prawdziwą.

51.

Jesteś taka absorbująca! Ciągle czegoś chcesz i to rzeczy, które trudno Ci dać. Płaczesz, marudzisz, złościsz się. Nie mam cierpliwości do Ciebie, od rana jestem zmęczona. Przeszkadzasz mi w pracy. Nie dajesz odpocząć. Nie można Ciebie wyłączyć ani odłożyć na półkę - jak najbardziej jesteś prawdziwa.

50.

Trzęsiesz się z zimna i z tęsknoty. Smutno mi, kiedy na Ciebie patrzę. Bardzo smutno.

niedziela, 9 stycznia 2011

49.

Nie potrafię zaspokoić Twojego głodu. Nie mam dla Ciebie odpowiedniego pokarmu. Marudzisz. W końcu pozwalam Ci jeść słodycze - trochę i jeszcze trochę, aż przekracza to rozsądną ilość. Uspokajasz się na chwilę, ale ja jestem zła, zmartwiona.

48.

Jestem bezradna wobec Twojej tęsknoty, Twojego głodu. Chcesz się przytulić - teraz, natychmiast, naprawdę. Bez powodu, po prostu chcesz i już. Potrzebujesz. Takk bardzo, że inne istnienie wydaje się bezsensowne. Nie możesz żyć nieprzytulona. Prosisz, płaczesz, krzyczysz, wściekasz się - i wszystko na nic. Czarna dziura rośnie.

środa, 5 stycznia 2011

47.

Ty wołasz: patrz na mnie - bo tylko wtedy robi się jasno; dotknij mnie - bo dopiero wtedy wiem, że jestem; przytul mnie - bo dopiero wtedy żyję; mów do mnie - bo dopiero wtedy mogę się cieszyć; słuchaj mnie, bo dopiero wtedy rosnę; pokochaj mnie - bo dopiero wtedy kontur wypełni się treścią, zarys kolorem.

46.

Jesteś taka biedna dzisiaj. Zmęczone maleństwo, spragnione i głodne. Samotne. Zagubione. Płaczące w ukryciu. Obolałe. Smutne. Zniechęcone i bezsilne. Kocham Cię.

wtorek, 4 stycznia 2011

45.

Dzisiaj nie lubię dzieci. Nie cierpię. Wkurzają mnie strasznie. Ich ruchliwość, krzykliwość, nieporadność, niewyraźna mowa, wysoki głos...
I boję się - jak kogoś, kto mnie ocenia i wyśmiewa, góruje nade mną, bo może mi się nie poddać i to ja będę miała problem...
Wkurza mnie też, że dzieci ciągle czegoś chcą. I nawet jak dobrze nie wiedzą czego, to i tak bardzo chcą, i się z tym nie kryją.
Zazdroszczę. W tej chwili bardzo bym chciała wszystkie dzieci zmusić, żeby natychmiast dorosły. Stłamsić. Zniszczyć. Odegrać się.

44.

Nie rozróżniam dobrze, kiedy jesteś rzeczywiście głodna a kiedy tylko zmęczona albo bardzo potrzebujesz się przytulić, albo Ci zimno... Mylę się. Potem jestem zła na Ciebie, że nie wiesz, czego chcesz...

poniedziałek, 3 stycznia 2011

43.

Boję się Ciebie, bo nie mogę Cię opanować. Ulegam Twoim zachciankom albo wściekam się, że je masz.
Kiedy jesteś zmęczona nienawidzisz całego świata - cudzych potrzeb, pytań, ale też prościej: dźwięków, zapachów, świateł - są agresywne, nie radzisz sobie z nimi.
Tyle w Tobie złości i tak trudno ją rozdzielić. Przypomina kłębek splątanych nitek. Jedna pochodzi ze zmęczenia, inna z frustracji, inna z nawyku. Trudno je rozdzielić. Mam ochotę wziąć nożyczki i pociąć wszystko, zniszczyć to, czego nie umiem wykorzystać, co wydaje mi się śmieciem, odpadem.

niedziela, 2 stycznia 2011

42.

Masz tyle energii w sobie, jesteś nie do opanowania, męcząca dzisiaj. Drażnisz mnie okropnie, męczysz. Chcesz biegać, skakać, trącać wszystko, ciągnąć, kręcić się, krzyczeć, powtarzać w nieskończoność. Masz dużo więcej energii i potrzeby ruchu niż moje fizyczne możliwości. Nawet konkretny wysiłek Cię nie męczy na długo. Pomaga na chwilę - robisz się bardziej znośna, trochę dajesz odpocząć, a potem od nowa. Nie wytrzymuję, wszystko zaczyna mnie drażnić, spada, rozlewa się, mam ochotę rzucić czymś o ziemię, robię się okropnie niecierpliwa. Czemu ta Twoja energia służy, czego Ty chcesz?

sobota, 1 stycznia 2011

41.

Płaczesz, tak rozpaczliwie, bezradnie. Krzyczysz. Strasznie.
Nikt tego nie słysz, tylko ja.
Próbuję Cię przytulić. Nie uciekasz, pozwalasz, miękko, ufnie. Wystarcza mi sił tylko na trochę, potem jestem strasznie zmęczona...