poniedziałek, 13 stycznia 2014

226.

Na progu snu spotkałam małą dziewczynkę. Drżącą, przerażoną wspomnieniami, które na chwilę stały się teraźniejszością. Dziewczynkę tak małą, że godzina dla niej była dniem a noc całą wiecznością. Czarna noc i szary dzień opuszczenia. Nie pomógł krzyk gniewu ani rozpaczliwy płacz, zostało otępienie bezradności. Skulona kukiełka z oczami zwróconymi do wewnątrz, skupiona całą sobą zwijaniu ostrego bólu w mały orzeszek, który można cisnąć do głębokiej studni. Lustro wody odbije błękitne niebo i obłoczki. Nie dotykaj! Nie pozwól lśniącej wodzie zmatowić się ciemnością! Wciągnie bez litości na samo dno i wyrzuci na progu snu, z rękami pełnymi orzechów stwardniałych jak kamienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz